- Byłeś wyjątkowym wilkiem - prawie wychrypiałam. Convel polizał mnie po uchu, Parszywy Mieszaniec, to jest Moon delikatnie dotknął nosem mojej łopatki. Warknęłam obnażając zęby.
- Odsuń się gówniarzu, chcę być sama!
Czarny wilk przekrzywił głowę i wymownie spojrzał na Convela, który posłał mu mordercze spojrzenie. Jako jedyny wiedział co przeżywam. Chociaż, była jeszcze...
- Kangae! - zawołałam głośno. Odpowiedziało mi dźwięczne wycie z tyłu naszego pochodu. Machnęłam ogonem na Convela by teraz on wysunął się na prowadzenie i truchtem zbiegłam w dół górki po której właśnie wspinała się wataha.
- Kan! - uśmiechnęłam się widząc znajomą wilczycę. Zbliżyłyśmy się do siebie podczas gdy obie miałyśmy szczenięta w tym samym czasie. Odwróciłam szybko głowę. Odeszliśmy. Wkroczyliśmy na Tereny Niczyje.
- Nie martw się - wilczyca szturchnęła mnie w bok. Uśmiechnęłam się mimo woli. Będzie dobrze. Będzie lepiej.
Ktoś opisze jak docieramy na nowe tereny? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz